Jeśli jeszcze nie wiesz kim jest Robert Wun, to możesz być pewna-ien, że zaraz o nim usłyszysz. Wiemy też, jak powstają legendy i wielcy projektanci, którzy wykreowali współczesną modę. Moda wysoka jest formą sztuki, kultury i historii, która była, jest i zawsze będzie. W tym roku jednak, pojawiła się pewna nowość – kolekcja haute couture Roberta Wuna.
Kiedy większość projektantów odkopuje swoje archiwalne kody, Wun pokazał coś zupełnie nowego i wizjonerskiego, a przede wszystkim… indywidualnego (w tym samym momencie Schiaparelli poszedł w zapomnienie…). Bez szukania wymuszonych środków przekazu, żeby zaszokować i przyciągnąć widza, bez kiczu. Jego kolekcja to dzieło sztuki jedyne w swoim rodzaju. I właśnie tak powstają legendy. Chyba nie będę zbyt przesadna i patetyczna, jeśli powiem – mam przeczucie, a właściwie to już się dzieje, że Wun przejdzie do historii i stanie się legendą.


5 minut Roberta Wuna
Urodzony w Hongkongu projektant nie jest nowicjuszem, w pewnym sensie. O Robecie Wunie już się pisało i oglądało jego projekty, ale dopiero po kolekcji haute couture miał swoje 5 minut, które oglądał z zachwytem cały świat. Czy było to tylko kilka chwil sławy? Oglądając poprzednie dzieła Wuna i jego krok w najbardziej prestiżowy pokaz mody, można być niemal pewnym, że to nie będzie tylko pięć minut w jego karierze. Mistrzostwo Roberta Wuna zapewniło mu zasłużone miejsce na paryskich wybiegach haute couture.


Haute couture jest jedynym w swoim rodzaju pokazem mody. To właśnie wtedy, najlepsi projektanci, popisują się estetyką, kunsztem i techniką swoich umiejętności projektowych. Zaskakując, czasem szokując, czasem bawiąc widzów. Wun zrobił jednak coś jeszcze… zamienił złe w dobre, wypadki w możliwości, a strach w piękno. Nie bawił się archiwami, wielkim come back we współczesnej wizji. To jest kreacja, tylko i wyłącznie tu i teraz.
Wun “wszedł” w modę, płynąc również ze współczesnym nurtem. Zaczął zdobywać popularność na Instagramie, wielokrotnie, pojawiając się na kontach związanych z modą estetyczną. To właśnie za pomocą tego medium, widzieliśmy, jak robi postępy na czerwonym dywanie, w sesjach zdjęciowych i mediach. Siła dyskursu nie tkwi jednak tylko w jego artystycznych projektach, a także w dbałości o szczegóły oraz w bardzo skrupulatnej i rzemieślniczej pracy, która znalazła w haute couture swoje idealne środowisko.
Nadchodzi nowy Mistrz
To debiut Roberta Wuna w haute couture i wygląda na to, że jego miejsce w świecie mody. Wun ma jedną z najważniejszych cech mistrza couturier – dużą wagę przywiązuje do pracy ręcznej i rzemiosła. Jego pokaz zarówno przerósł nasze oczekiwania, jak i całkowicie odbiegał od tego, do czego byliśmy przyzwyczajeni. Rozszerzając nasze wyobrażenia na magiczny wszechświat Wuna.


Płynne linie, wyraźne, ale nieprzesadnie dobrane objętości, perfekcyjnie wykrojone formy, żywe i intensywne kolory, są znakiem rozpoznawczym jego twórczości. Ale kolekcja Roberta Wuna nie tylko zawiera to, co jest nieodłącznym elementem istoty haute couture, nadaje koncepcyjny zwrot, w którym do równania dodaje się surrealistyczne elementy. Plamy i przypalenia na ubraniach, rozpadające się akcesoria, nieoczekiwany deszcz i złamane obcasy – najgorszy scenariusz, modowa katastrofa – są reinterpretowane przez Wuna, zamieniając modowe koszmary w sny.


Na granicy snu i jawy
Nikt też nie szyje tak jak Wun, ale to kanwa większej koncepcji. Weźmy chociażby stylizację w białej tkaninie, pełną plam czerwonego wina lub suknię ślubną ze śladami przypaleń. Jego elegancki strój postaci w krystalicznym płaszczu przeciwdeszczowym, był godny mistrzów surrealizmu. Podobnie, jak współczesna gejsza w olbrzymiej srebrnej krynolinie i ogromnym kapeluszu, przypominającym pagodę. Deszczowy, pochmurny dzień to dla Wuna błogosławieństwo. Krople wody zamieniają się w małe kryształki i zdobią nie tylko ubranie, ale także “kapią” z parasola – wspaniałe. Radzenie sobie z kolorem lub jego brakiem jest u Wuna również nienaganne.




Wszystkie projekty Roberta Wuna zapadają w pamięć, ale na wszystkich obserwatorach, największe wrażenie zrobił projekt czarnego stroju, z którego wychodzi nieskończona ilość białych piór. Stylizacja, która była zwieńczeniem kolekcji i kropką nad “i”, przejdzie do historii nie tylko Roberta Wuna, ale w ogóle haute couture.